Po zdecydowanie zbyt długiej przerwie w pisaniu o książkach pora powrócić do tego jakże przyjemnego zwyczaju. Uzbierało mi się już kilka pozycji na temat których chciałabym napisać kilka zdań, spodziewajcie się małego recenzjowego bombardowania :)
Zamieć śnieżna i woń migdałów autorstwa Camilli Lackberg to moje pierwsze zetknięcie z literaturą skandynawską, nie licząc krótkiej przygody z Ziemiomorzem Ursuli Le Guin (może pora powrócić do tamtych niedokończonych powieści?). W przypadku pani Lackberg i książki o przedziwnym tytule, mamy do czynienia z gatunkiem powszechnie postrzeganym jako niskich lotów, a mianowicie z kryminałem.
www.empik.com |
Fabuła z początku do złudzenia przypomina nam to, co działo się w Dziesięciu Murzynkach znanych również pod poprawnym politycznie tytułem I nie było już nikogo Agathy Christie. Zamieć śnieżna odcina bohaterów na urokliwej wyspie, gdzie planowali spędzić święta. Warto to wspomnieć, że nie są to przypadkowe postacie, a rodzina, która mówiąc delikatnie nie pała do siebie miłością. Najstarszy członek rodu, właściciel firmy giganta przynoszącej grube miliony zysku jest otoczony sępami, które wyczekują jego śmierci w nadziei na pokaźny spadek. Wszystkiemu ze sporą dozą niesmaku przygląda się pewien policjant, nowy facet wnuczki rekina biznesu. Oczywiście jak to w kryminałach bywa ktoś musi umrzeć. Nie zaskoczę pewnie nikogo, że padło na starszego pana. Został otruty cyjanowodorem, który mocno pachnie migdałami (wszystkie zagadki z tytułu rozwiązane ;)). Kochaną rodzinę o wiele bardziej od śmierci starego zajmuje to, w jakiej formie zostawił po sobie testament. W tym miejscu do akcji wkracza policjant, dla którego urlop przemienia się w kolejną sprawę do rozwiązania.
Powieść jest bardzo krótka i długo nie trzeba czekać na rozwiązanie intrygi. W czasie lektury irytowało mnie to, że autorka tak intensywnie powtarzała oskarżenia wokół jednego i tego samego bohatera, że od razu stało się jasne, że zbyt oczywiste jest to, żeby to on właśnie zabił. Poszukiwanie mordercy mimo wszystko trzyma czytelnika w napięciu. Samo rozwiązanie sprawy jest dość zaskakujące, szczególnie, że zanim do niego doszło kolejny członek rodziny zginął. Zamieć śnieżna i woń migdałów to przyjemna książka w sam raz na jeden wieczór, to o wiele lepszy wybór niż programy rozrywkowe w telewizji.